czwartek, 29 października 2015

Te Araroa: Cape Reinga - Ahipara (90 Mile Beach)

 



Tak wygladal moj nocleg w Kawakawa... Do miasteczka dotarlam pozno, ale w poblizu parkingu zoczylam opuszczona rudere z rozwalonym dachem, a tam skrawek podlogi, na ktora akurat nie kapalo, idealna miejscowka w czasie ulewy :-)

Nazajutrz szybko i sprawnie autostopem dostalam sie na miejsce startu - Cape Reinga. Do latarni morskiej walily tlumy, ale na szlaku bylo pusto. Dopiero na miejscu biwakowym spotkalam 10 osob, z czego 4 mialy w planie moj szlak. Szlak byl fajnie oznakowany,  najpierw zaliczyl kilka pagorkow, wydmy, super widoki, z czego ostatnie za polem namiotowym (za darmo), a potem juz tylko plaza, plaza i plaza.


 
 
 
 




 
 
 






Wyspa byla jednym z niewielu punkow orientacyjnych. Na plazy nie bylo zasiegu, a orientowalam sie glownie po tym ile czasu mijalo - srednio szlam 4 km/h. Na pierwszej czesci wody bylo duzo, ale potem marnie - liczylam strumyki, ale nie zawsze na 100% wiedzialam gdzie jestem, bo niektore byly wyschniete. Jedna noc spedzilam biwakujac w sosnowym lesie, a druga na wydmach. Widzialam trzy foki i troche ludzi... Po plazy czesto przejezdzaly samochody i autobusy pelne turystow, jedni machali, inni trabili, zawsze to jakas atrakcja.

 
 
 
 





 
 
 
 
 
 
 
Poprzednia noc chcialam spedzic na kempingu, ale uznalam, ze byl za drogi (18$) i po prostu poprosilam ludzi w wiosce zeby pozwolili mi sie rozbic. Mialam do dyspozycji wode, cieply prysznic - bylo super, szczegolnie ze cala noc i poranek potwornie lalo. Musialam potem czekac na odply, bo przy pelni ksiezyca przyplyw byl intensywny i bardzo dlugo trwalo zanim ocean sie cofnal. Musialam uciec na wydmy. Do konca 90 Mile Beach mialam juz tylko 14 km, a tuz przed Ahipara, gdzie Te Araroa opuszcza plaze osiagnelam pierwsze 100 km. Na tym zakonczylam wedrowke na dzis, potem pojechalam stopem do Kaitai, gdzie na poczcie czekala na mnie paczka, zrobilam tez zakupy w "tanim" supermarkecie. Po powrocie do Ahipary wymieklam i w obliczu naschodzacego kolejnego deszczu zamelinowalam sie w hostelu YHA. Od jutra zaczynam Northland Forests - ciezki do przebycia busz, najgorszy fragment szlaku na calej Wyspie Polnocnej. Trzymajcie kciuki!




7 komentarzy:

  1. Leśna trzymam kciuki i powodzenia na dalszych odcinkach szlaku:-) Ja wybieram się na Te Araroa w przyszłym roku i chyba - po Twoim przejściu i relacji - będę miał łatwiej ;-)

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  2. Bunkrów nie ma, ale i tak widoczki świetne.

    mavis

    OdpowiedzUsuń
  3. Dusza w buszu. Błoto, krzaki i górki Przez pierwszy tydzień, idąc 4 km /h minęła większość sprinterów z początku trasy.
    Wykruszają się :-)
    ramol

    OdpowiedzUsuń
  4. Dusza złamała dolny segment kija Leki cork lite, gdyby ktoś miał do oddania proszę o kontakt na ramol4x@gmail.com
    Ważne do poniedziałku.
    Dziękuję
    ramol

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieki wszystkim za kibicowanie... Segment nadal potrzebny, za 3 tygodnie bede w Auckland i marze o tym zeby odebrac brakujacy element na poczcie.

    OdpowiedzUsuń